Hej!
Rano było fajnie, po szkole też... Ale wieczorem - ojj, nie! Jakby co historia będzie długa, nie musicie czytać, choć z mojego punktu widzenia była przerażającą sytuacją...
Idę z Gabi (koleżanka) do sklepu, kupiłam czekoladę. Fajnie nam się gadało, dawno się nie widziałyśmy to postanowiłyśmy iść jeszcze do drugiego sklepu, tzw. "Ptysia". Ona na to że ok, ale musi jeszcze nakarmić kota - zaszłyśmy, nakarmiła. Może gdybyśmy nie zaszły, nie waliłoby mi teraz serce. Może nie widziałabym rozpaczy...
Zaszłyśmy do sklepu, kupiłyśmy po jakiejś pierdółce i wychodzimy. Po kilku sekundach, nagle - "ziuuuu" - coś mega zapiszczało. Ja się odwracam, tam rozpędzone auto... "Hamuj, hamuj!" - myślałam.
Ale było za późno - już wiedziałam że się zderzą - tak też się stało. Kierowca o własnych siłach wyszedł, zaś sprawca z piskiem opon odjechał z miejsca wypadku. Ja jak wryta, Gabi leci patrzeć na numery rejestracyjne. Zapamiętała! Chcę już dzwonić na policję, ale pewien miły facet już się tym zajął. Inna kobieta wychodzi ze sklepu, ma rozbity samochód, bo szaleniec i o jej auto zachaczył. Chciała jechać do domu, ale znowu ten koleś mówi "Proszę pani, zadzwoniłem na policję, proszę zaczekać, złoży pani doniesienie". Przybiegł reporter, porobił zdjęcia, ale po chwili uciekł w drugą stronę. Nie wiedziałam o co chodzi, myślałam że może się przestraszył, że może go ktoś wygnał...
Ale nie, myliłam się. Karetka, straż pożarna i policja były już przy rondzie. My też tam pobiegłyśmy, ale moja forma nie była najlepsza, więc Gabi mnie poganiała. Tam usłyszałyśmy płacz dziewczyny i pociechę policjanta "Spokojnie, chodź, wszystko będzie dobrze...", ale nadal nie wiedziałyśmy o co biega. Poczekałyśmy, straż zdejmowała karoserię czy coś, ktoś chyba był uwięziony.
Ja poszłam, Gabi ze mną. Przeczytałam potem:
"19 lat, 2 promile alkoholu we krwi. Nowe auto, dopiero co zarejestrowane. Dwie osoby poszkodowane w szpitalu, pasażerka 19-latka również. Przejechał przez pas zieleni na rondzie i czołowo zderzył się z innym samochodem".
To było straszne... Jak można zwiać z miejsca wypadku, narazić tyle ludzi na śmierć... Nie rozumiem, nie pojmuje... Sorki że dodałam to na bloga, ale po prostu to jest straszne :/
Papu :*, ale w niemiłym zakończeniu dnia...
dobra ale ty tez da mi koment i obserwuj moj blog;)
OdpowiedzUsuń